wtorek, 3 września 2013

Kocie inwazje - finał ;)

Kocie Inwazje - finał

Na początek chwila refleksji ;) Muszę zakończyć rozgrzebane wątki zanim wrzucę kolejny, zwłaszcza że nowy wątek mający obecnie miejsce nawiązuje do Kocich inwazji... fabularnie i nie tylko ;P
Zatem zaczynamy:
KOCIE INWAZJE - cz.3. (Pierwszy finał)
 
DZIEŃ DRUGI
Koty dnia drugiego przywykły do miejsca . To znaczy Rubcia przywykła do swojego transportera a Nefryt po stoczeniu z nią walki z cyklu "nie wolno ukrywać się pod płytami G-K" przystąpiła do dalszej eksploracji. Gospodarz domu Falkor miał pewien problem do zgryzienia. Otóż jego kolega po rasie Maurycy z racji na swoje wielkie zafutrzenie (ponieważ pochodzi w prostej linii z syberyjskiej hodowli) wydawał mu się zbyt wielki i straszny do wspólnej zabawy, najodpowiedniejsza pod względem rozmiaru w jego mniemaniu była Nefryt. Nasza kochana, paskudna, egocentryczna i zwana przez niektórych Czystym Złem i Karzącą Białą Łapą Sprawiedliwości; Nefryt, która się NIE BAWI bo to poniżej jej godności, no chyba  że z Rubcią.
Powiedzmy że doszło do kilku spięć ;)
Interakcje między kotami bywają przepełnione przemocą..

..a  na pewno są hałaśliwe ;)

Rycy i jego mniejszy kumpel. W kwiatkach ;)
Za Falkorem biegał sobie Rynio i pilnował mniejszego kumpla. Nie próbował się bawić ale poświęcał chłopakowi sporo uwagi ;) Przynajmniej ustały burczenia i syczenia na siebie.. pod sam koniec możnaby dojść do wniosku że kiciusie się zaprzyjaźniły;)
Co prawda napięcia nadal pojawiały się w okolicy misek i kuwety, jako że kuweta jest najlepszym miejscem do czajenia się na inne koty, a miski wszystkie należą z założenia do właściciela domu ;) tak jak znajdujące się w nich żarcie ;P

Ostatnia noc minęła w miarę spokojnie i prawie normalnie. Nef spała nam na głowie, Rynio się kręcił a Rubcia siedziała sobie w transporterze. To ostatnie nie jest prawdą. Rubcia pod osłoną nocy buszowała po parterze, wszelako nie zostawiła żadnych namacalnych dowodów - pomijając miejsce gdzie rankiem znaleziona została (regał na AGD).

POWRÓT DO DOMU 

Z rana zapakowaliśmy naszą hodowlę do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Rynio, który dotychczas miaucząc niewiele podszkolił się u kolegi, miaukał sobie przez 45 minut jazdy. Rubcia początkowo siedziała w swoim kochanym transporterku, a Nef w tekstylnym transporterku za kilku minutach zaczęła fochy strzelać. Marudzić, gadać, kopać i w ogóle sprawiać wrażenie kota dogłębnie nieszczęśliwego. Wyciągnęliśmy ją. To był błąd.
Nef najpierw zaczęła się mościć na kolanach, potem zaatakowała Rubcię w jej transporterku a na koniec wywaliła ją z niego. Po drodze mieliśmy jeszcze łażenie po samochodzie, operację "kierowca na pewno mnie pogłaszcze jak mu się wepchnę na ramię" i ogólnie koci cyrk. 
Przeżyliśmy. 
Dotarliśmy bezpiecznie na miejsce ;)
Koty się rozlazły po domu i wróciły do stanu "kot na zagrodzie" ;)
Następny wyjazd hodowli trzeba będzie poważnie przemyśleć. 
Falkor alias Miau w środowisku naturalnym

Nefryt jako Bardzo Ważny Kot

Rubi w środowisku naturalnym

Wielki Eksplorator Rycy

<KONIEC>


Następny wpis : Kocie Inwazje: Kontratak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz