poniedziałek, 30 września 2013

Prace Domowe z Rycem - Klejenie Tapety

Prace Domowe z Rycem - Klejenie Tapety

KLEJENIE TAPETY
Od razu zaznaczę że razem z Rycym robiłem to po raz pierwszy. Bez Maurycego też pierwszy raz. Najprawdopodobniej razem z nim po raz ostatni ;)
Może troszkę teorii w odniesieniu do naszego wielkiego mieszkania. Do wytapetowania było 2/3 ściany, tapeta była w kwiatki co jest nieistotnym szczegółem, miała być za tapczanem co jest szczegółem istotnym oraz w zamyśle miała być oklejona na brzegach dekoracyjną taśmą koloru, który w przypływie daltonizmu określiłbym jako 'Stare Złoto'.
Pomoc Maurycego a co się z tym wiąże także Nefryt i Rubi zaczęła się już przy przygotowaniu tapetowania. Klej do tapet na szczęście pachniał na tyle neutralnie że go zignorowały. Nie zignorowały natomiast przestawiania mebli więc musiałem uważać żeby nie przesunąć niczego na kota, zainteresowały się żywo również mierzeniem i przycinaniem tapety. Do tego stopnia że aby umieścić przycięty kawałek tapety na ścianie, trzeba było z niego zawczasu zgonić.. kogo? Mojego pomocnika Ryca. Do tej pory mam nadzieję że na niektórych położonych na ścianie fragmentach tapety nie ma śladów łap. Widocznych śladów, bo w ogóle to są. Cieszę się też że obecna technologia nie każe malować tapet klejem przed położeniem na ścianie, samo pokrycie klejem ściany (ponoć) wystarcza. Przed oczyma wyobraźni mojej staje pasek tapety z pod którego wystają wilgotne pęczki rudego futra podczas gdy dotychczasowy ich właściciel gania po domu zostawiając ślady kleju na wszystkim po czym przebiegnie. A na koniec kładzie się na pościeli żeby się z resztek kleju wylizać. 
Samo kładzenie szło w miarę. Proces wyglądał tak: posmarować ścianę klejem->przyciąć tapetę zabierając Rycemu miarkę stalową którą kocha, przy przycinaniu ignorując fakt, że kot  próbuje gryźć twój ołówek którym zaznaczasz pomiar miarki->wyjąć tapetę spod kota i podejść do ściany->pogonić inne koty od ściany i przykleić tapetę do ściany->wyrównać, i wrócić do początku procesu. Powtarzać do wyczerpania zapasu tapety, miejsca do zatapetowania lub wyczerpania nerwowego klejącego. 
Potem.. szok. Rolka z taśmą dekoracyjną leżąca jak mi się wydawało na stole zniknęła! Pomstując na swoją sklerozę rozpocząłem gorączkowe poszukiwania. Znalazłem ją sam. Po pół godzinie pod łóżkiem w sypialni. Przesłuchiwane koty nie przyznały się do winy, patrzyły się tylko na mnie zdziwione. Ale nadal mam podejrzanego.

Ryniuś po pracy. Ciekawe że albo wygląda tak jakby harował 12 godzin pod rząd i musiał odpocząć albo jakby miał dzień wolny i chciał pobrykać. Ot, kot ;P

1 komentarz:

  1. Po kilku tygodniach od położenia tapet dochodzę do wniosku, że samo pokrycie tapety klejem NIE wystarcza. Może wina tynku, może kiepskiego kleju. I następny raz też będę tapetować z Maurycym. Nie da się inaczej a zamykanie go na ten czas jest nieetyczne. Trzeba się będzie wygimnastykować żeby przećwiczyć gonienie kotów nogą. Z tapetą w obu rękach.

    OdpowiedzUsuń