wtorek, 26 lutego 2013

Worek ziemniaków

Worek ziemniaków

Wbrew pozorom smutna historia o tym, jak się kupuje zwierzęta w tym kraju.

W niedzielę mieliśmy pierwszych oglądających kociaki, banda ludzi przyjechała rzucić okiem na Albercika żeby przygarnąć go jako swojego Kota Domowego. Przedstawiliśmy zastrzeżenia i warunki, opowiedzieliśmy o kociakach, odpowiedzieliśmy na naście pytań. Dogadaliśmy się co do terminu oddania kociaka na dzień następny, pożegnaliśmy się i zaczęliśmy się denerwować. W końcu pierwsze kociątko miało opuścić nasz dom, pierwsze w historii hodowli.
I co?
Półtorej godziny później telefonicznie poinformowano nas, że zmienili zdanie. Że nie chcą najpiękniejszego kocura bo najprawdopodobniej mimo tymczasowego zachwytu jednak pojechali w drugie miejsce obejrzeć innego kota a tam nie robiono problemu z wrzuceniem kota pod pachę i odebraniem 'od razu'. Przecież to jest żywe zwierzę a nie tytułowy worek ziemniaków. Nie można tak po prostu przyjść i go sobie wziąć..
Bez komentarza.
Doszliśmy do wniosku że nie do końca jesteśmy gotowi na to, że kociaki opuszczają nas. Chociaż to najwyższa pora znaleźć dla nich nowe domy, zanim obeżrą nas do końca ;P


Atak potworów

Poranny rytuał. Wstawanie, ogarniecie się pobieżne, przekopanie obu kuwet w poszukiwaniu kocich skarbów a następnie wywalenie wyżej wymieniowych do toalety. Potem nasypać suchego dorosłym opędzając się od bandy kociaków czekających na swoje. I robimy Kociakom żarcie.
Ponieważ Arwunia grymasi, trzeba wymieszać łyżkę karmy z puszki z małą garścią suchego dla kociaków.
Bierzemy karmę z puszki, rozdrabniamy widelcem na talerzu  i mieszamy z suchym.
A potem przy akompaniamencie diabolicznego piszczenia, a dodać należy że wszystkie kociaki już wianuszkiem siedzą wkoło osoby robiącej jedzenie, stawiamy talerz na podłodze. Talerz, bo trzy głodne pyszczki nie zmieściłyby się przy regularnej misce dla kotów.  I okazjonalna Rubi, która czuje wewnętrznego kociaka. I Maurycy który nadal jest wielkim kociakiem, mimo półtora roku i dziewięciu kilo syberyjskiego kocura.
I wtedy właśnie ruszają! Gdybym był karmą dla kotów, zmroziłoby mnie na wskroś. Trzy małe drapieżniki bez litości rzucają się na ofiarę.Ogony jak u raptorów, oczy wpatrzone w cel... prawie jak w filmie grozy ;P
I tak cztery razy dziennie.



sobota, 23 lutego 2013

Kociaken part ileśtam

Sprawy zdrowotne

Byliśmy w czwartek, tj. dwa dni temu u weterynarza zaszczepić się. Na różne potencjalnie niebezpieczne kocie choróbska, pomijając ryzykowne szczepienia takie jak kocia białaczka i wścieklizna ... ta ostatnia obowiązkowa na wystawach. A że zapewne przez przecudny charakter Drużyna A zapewne pozostanie dewoniszczami nakolankowymi, po co nam to?
Jechało nam się bardzo grzecznie aczkolwiek Rubi wzięta jako prawna opiekunka conieco marudziła w transporterze. A potem było miło. Kociaki były bardzo grzeczne i samo pilnowanie szczepienia wymagało dopilnowania żeby się po gabinecie nie rozłaziły.
Panu weterynarzowi b. się podobały, troszkę mniej zachwytu łysolce małe wzbudziły w pani pracującej w sklepie zoologicznym przy lecznicy. Ale przywykliśmy że do dewonicznej urody trzeba się przyzwyczaić.
Rynio opiekuje się kociakami ;)
Zwłaszcza do dziwnego ofutrzenia ;P

IMPREZA ;)

Dziś mieliśmy gości. Maurycy po traumatycznych przeżyciach z weterynarzem, który Wszedł Do Niego Do Domu i to Aż Dwa Razy, a Raz Wziął Go Na Ręce ukrył się w ukochanej misce w której z reguły śpi. Wypełnia ją w wysokim % i chyba mu wygodnie. Przez większość Wizyty siedział w misce, potem rzucił okiem co i jak.. i wrócił do miski.
Nefryt początkowo z bad lookiem siedziała na pralce, ale potem udało jej się ośmielić do tego stopnia, by odkryć, że goście głaszczą koty. I zamiast niepewności zaczęła ich swoimi potrzebami terroryzować
Rubcia pilnowała albo kociaków albo  miejsca gdzie jej zdaniem spać powinny.
A Kociaki.. cóż..
Goście jak powszechnie wiadomo są bardzo ciekawi. Ile można skakać tylko domownikom po plecach? Poza tym przynieśli Nowe Rzeczy które można oglądać i gryźć. Pozwoliły zrobić sobie kilka zdjęć.
Zapraszamy ponownie;)

Albercik d. Amadeusz


środa, 20 lutego 2013

Poznajmy się

Poznajmy nasz Miot A


Dziewczynka:

ARWENA

Arwena Z Elfiego Lasu, ur. 9.12.2012, kolor oczu : ostatecznie zielone (ale świecą na niebiesko) , futerko dość bujne jak na dewona, kolor po mamusi czyli Czarny Cętkowany . Przenikliwy intelekt po tatusiu.
Ulubione zajęcia: zabawa z Maurycym, napadanie na rodzeństwo, kręcenie nosem na niektóre rodzaje jedzenia, gadanie z matką albo uciekanie przed nią.
Pseudonimy: Arwen Udomiel ;P Kociak Z Reklamy Whiskasa
Chłopaki:

ARAGORN

Aragorn Z Elfiego Lasu , Ur. 9.12.2012, Kolor oczu :szafirowe, futerko na ogonie i łapkach po tatusiu czyli jak się to u hodowców nazywa: niebieskie.
Ulubione zajęcia: Czatowanie na rodzeństwo, tłuczenie brata, napadanie na siostrę. Polowanie na plastikowe myszy, spanie na kaloryferze.

Pseudonimy: Aragorn Elassar, Freeq Miniaturka, Mały Łysolec

ALBERT


Albert Z Elfiego Lasu, d. Amadeusz Z Elfiego Lasu, ur. 9.12.2012, Kolor oczu zielone, Kolor futerka po matce jak mu tylko okrywa wyrośnie, na razie ciemne. Ma śliczne pomarszczone czółko tak jakby się stale nad czymś zastanawiał. Od najmłodszego kocieńctwa najbardziej intelektualnie zainteresowany światem, stąd imię pochodzące od pewnego b. znanego fizyka.

Ulubione zajęcia: Degustacja nowych rodzajów jedzenia, zabawy z bratem (PRZEMOC!!) , spanie, jedzenie i .. jedzenie. Spanie na kaloryferze.
Pseudonimy: Ufok, Łysolec, dawniej Amadeo.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Cud 9.12 czyli Drużyna A

Cud 9.12 czyli Drużyna A

Miały przyjść na świat później, znaki na Ziemi i Niebie wskazywały że nastąpi to dopiero koło Końca Świata (;P) ale pośpieszyły się. KOCIAKI!!!!
Rubcia jako Czempion Polski zasługiwała na odpowiedniego chłopaka. Poszukiwania zaczęliśmy wcześnie, w końcu prawdziwe uczucie nie może za długo czekać. Okazało się, że natura wszelako każe nam odłożyć plany powiększenia rodziny. Pojawiły się problemy zdrowotne, najpierw nasz Wyjec Podwórkowy wyć przestał i to na pół prawie roku. Poznaliśmy ją przez to bliżej - USG + prześwietlenia, kłopotem też było znalezienie Odpowiedniego Chłopaka który dałby z Rubcią zdrowe potomstwo. Pokrętną drogą trafiliśmy na właściwego księcia dla księżniczki Rubi - śliczny srebrny kocur Freeq. A ponieważ książęce maniery małej paskudzie zostały, dopiero trzecia randka zakończyła się niepewną konsumpcją związku. Kocur po trzech dniach molestowania zaczął wiać przed panną.
Zresztą trudno mu się dziwić, Rubcia nasza znana jest z namolnego marudzenia niezależnie od okazji, marudzenie to nasila się w czasie gdy ją natura wzywa i zmusza nas do podejmowania radykalnych środków. Na przykład brania nadgodzin, jeżdżenia na Bardzo Długie Zakupy, Bardzo Długie Spacery by tylko z wyjcem patentowanym nie siedzieć.

W dzień narodzin kociaków Bardzo Gruba Mała Kotka łaziła za nami i marudziła. Cały dzień kręciła się, marudziła jakby sugerowała nam, że chce byśmy poszli z nią do sypialni. Poszliśmy. I się stało. W ciągu 2 godzin nasza rodzinka powiększyła się o 3 ślepe i przesłodkie kociaki. Nasz pierwszy udany miot w hodowli, podpisany literką 'A' i na tą literkę nazwać mieliśmy nasze kocięta.


Początkowo nie było pewności co do czegokolwiek. Nadawanie hipotetycznych imion na A wydawało się bez sensu, maluchy początkowo nie wydawały nawet dźwięków a cała aktywność kończyła się na spaniu i szukania Mamusi dla żarcia i ciepłoty. Ważyło około 100 g ale szybko zaczęły nabierać masy. Ważenie kociaków jest najskuteczniejszym sprawdzeniem ich prawidłowego wzrostu. Potem zjawił się na kontroli Pan Weterynarz (a Maurycy nadal nam chyba tego nie wybaczył.. Weterynarz... w JEGO domu) i okazało się że mamy 2 chłopaków i dziewczynkę. Cała drużyna A w dobrych warunkach zdrowotnych ;).
Imiona.. z naszych ukochanych książek ;) początkowo myśleliśmy także o ulubionych filmach.. a potem i tak dokonywaliśmy zmian.

sobota, 16 lutego 2013

Historia - cd. 'chwile słabości'.

Brzemienność wystaw alias Maurycy

Nasz owoc chwili słabości i ukochania ras długowłosych.. Poznaliśmy się na wystawie na której Rubi certyfikowano na czempiona. Razem z rodzeństwem siedział sobie w niedalekiej klatce, z tym że gdy rodzeństwo siedziało w miarę spokojnie, on skakał po klatce i łaził po właścicielce. Niejaki Cogito nie wszędzie uznawanej rasy Neva Masqarade, w innych miejscach uważanych za 'zwykłe' syberyjskie colorpointy.
I kolejna podróż, tym razem bliżej, po większego kociaka którego rodzeństwo pożyczyło bezzwrotnie obróżkę pożyczoną przez Nef dla nowego braciszka.. Kociak figlarny przez całą drogę trafił na dość dobrą recepcję ze strony dziewczyn - łatwo podporządkował się Nef a Rubi potraktowała go jak własnego kociaka. Co z tego że był z dwa razu od niej większy.. wtedy przynajmniej.
Teraz jest większy prawie czterokrotnie ale i tak generalnie dziewczyny potrafią wymusić swój posłuch. Przemoc i autorytet ;P Działa dopóki ma sens .. jak przestaje mieć sens Maurynio zaczyna kwestionować sens autorytetu i autorytetowi zdarza się dostać w łeb plaskacza. 

piątek, 15 lutego 2013

Krótka historia hodowli 2

Rubi


Nefryt sprawiała wrażenie bycia reksem dewońskim więc następna koteczka miała mieć rodowód tejże rasy. Najbliższa i najładniejsza z dostępnych koteczek czekała na nas w Środzie Wielkopolskiej czyli czekała nas mała wyprawa w jedną stronę a zakupionego malucha podróż życia w drugą.
Podróż minęła w miarę, w drodze powrotnej maluch podsypiał sobie w McDonald's ;) a potem było krótkie ale problematyczne zapoznanie z Nef.
Było, minęło ;)
Pierwszą wystawę zniosła znośnie, należy zauważyć że wystawy kotów odbywają się nie dla zwiedzających jak się powszechnie podejrzewa, tym bardziej nie dla kotów.. a właśnie dla wystawców! Miejsce żeby zaklepać sobie przyszłe zyski, pochlubić się swoim przychówkiem, poplotkować ze znajomymi czy powymieniać doświadczenia. Generalnie ciekawe środowisko chociaż wariaci także się znajdują ;)
Dodam tylko że Rubi na porównaniu przegrała z ładnym colorpoint'em i stąd drugie miejsce.
Dodatkowe wnioski z wystawy:
  • Mamy ładnego kota który się podoba
  • Kot dobrze znosi wystawy (nie wyje a jedynie przesypia całość) a my lubimy ploty ;)
  • Pojeździmy z Rubcią dalej .... biedny kot ;P
Pominę pozostałe wystawy jako że wszystkie są do siebie podobne.
Powiem tylko że malutki dewonek burczący na wielkiego Main Coone'a wygląda zabawnie zwłaszcza że Main się go boi .. i że jedna z wystaw okazała się brzemienna w skutki.
I że 2 wystawy temu Rubcia otrzymała po 4 wystawach 3ci certyfikat potwierdzający jej urodę w rasie i dorobiła się tytułu czempiona polski.


Krótka historia hodowli ;)

Trochę historii..

"Hodowla" zaczęła się w 2010 kiedy do domu dotarła pierwsza kotka rozpłodowa, jak dotąd jedyna.. hmm ale przecież nie o to chodzi. Drugi kot w domu, żeby pierwszy miał towarzystwo i nie wsuwał nadmiaru karmy z nudów i rozpaczy.
Poly bo tak się maluszek nazywała dość szybko zmieniła imię na Rubi na cześć bohaterki pewnej kreskówki.
Rosła szybko aczkolwiek dorastanie z niezbyt dobrze zsocjalizowaną siostrzyczką bywało bolesne. Po trzech dniach Nefryt nasza najstarsza kotka, zaprzestała prób zabójstwa i zaakceptowała młodszą siostrzyczkę sporadycznie jedynie waląc ją po łbie. 
Rubcia dorastała jako szczęśliwy kociak do czasu gdy wiedzeni ciekawością zabraliśmy ją na wystawę kotów rasowych w Warszawie. Zmieniły się po niej  dwie rzeczy. Po pierwsze Rubcia dostała z marszu drugie miejsce w rasie a po drugie dostała takiej fajnej rujki że wycie doprowadziło nas do głębokiej rozpaczy.

Nefryt


Nef trafiła do jako kompromis pomiędzy odwiecznymi marzeniami a alergią. Marzenia mówiły "chcę mieć kiedyś kota" a alergia.... po prostu była. Znaleźliśmy najpierw rasę która podobnież nie alergizuje a potem właściwego jak się nam wydawało kota.. wstyd przyznać ale na Allegro, za przystępną cenę. Po obejrzeniu kociaka, gdy alergia schowała się za tymczasową hipokryzją zdecydowaliśmy się i trafiła do nas pierwsza koteczka.
Potem zaś trafiła do weterynarza i na listę cudów natury. Cudów, bo pomimo listy schorzeń jakie przywlokła ze sobą z dotychczasowej 'hodowli' udało ją się w ciągu 4 miesięcy w miarę wyleczyć. W miarę zdrową i chętną do życia;). Koszt ostateczny maleństwa to cena wywoławczaX2 ;P
A Alergia cichutko zniknęła.. bo prawdziwa miłość zwycięża wszystko.