USG omg!
Sabotując grafik pracy udaliśmy się dziś z hodowlą kotów rasowych ZEL na USG w celu potwierdzenia stanu naszych nienarodzonych B.Ryśków oraz rodzeństwa. Przejazd standardowo, czyli: ściągamy transporter, stawiamy na podłodze, wyrzucamy z transportera Maurycego, układamy kocyk, wyrzucamy Maurycego, wrzucamy hodowlę czyli Rubcię bacząc, by nie wrzucić przy okazji Maurycego. Potem korek na trasie AK, i jesteśmy u weterynarza. Badanie krótkie, Rubcia nie sprawiła żadnych problemów poza tym że pani głaskała ją po brzuszku dziwnym urządzeniem w bardzo niewygodnej pozycji.
Kociaki są duże, dobrze rozwinięte, najprawdopodobniej cztery.
A potem powrót. Rubcia po badaniu całkowicie straciła cierpliwość. Zaczęła marudzić, domagać się wypuszczania i zakładanie jej na łeb koca nie przyniosło rezultatów. Dotrwaliśmy mimo marudzącej Rubci.
W domu jeszcze awanturę o schowanie transporterka zrobiła a teraz siedzi sobie na moich kolanach.
Kotka w rozjazdach. Mina mówi "Help me, Obi-Wan Kenobi" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz