Grawitacja nie lubi kotów...
.....zwłaszcza tych ciężkich ;)
Koty znane są ze swojego lekceważącego stosunku do grawitacji. Osoba rozpowszechniająca tego typu kalumnie nigdy nie miała kota rasowego. A to dlatego że może znaleźć się taki koteczek jak Rubcia na przykład, która od lat swych najmłodszych ze skakaniem nie radziła sobie najlepiej. A to za daleko, a to pod niewłaściwym kątem.. wszystko do tego stopnia że gdy Rubisi udało się wreszcie raz na jakiś czas oddać przeciętny dla przeciętnego kota skok, my się czuliśmy zobowiązani do oklaskiwania wyczynu ;P.
Że o wspinaniu się zamiast ryzykownego skakania nie wspomnę - bo Rubcia z reguły wczołguje się tam, gdzie wskakują inne koty.
Albo i bywa z tą grawitacją tak, że ciężki duży koteczek pokroju Rynia biegający po stalowym okapie kuchennym poślizgnie się i rymnie na podłogę... lub jak Nefrycja źle wymierzając masę po której łazi w stosunku do masy własnej, z lodówki z tacą wiklinową spadającą na łeb poleci.
Ostatnio Ryniuś rozwalił się na regale. Rozkosznie. A że regalik posiada dość kompaktowe wymiary z każdej jego strony wystawało po 25% kota swobodnie zwisającego w czasie wieczornej drzemki. Do czasu.
Rycuś przekręcił się na drugi bok i ta paskudna grawitacja złapała go za ogon i ściągnęła z regału. A my się rzuciliśmy kotu na ratunek - biedactwo budząc się na podłodze nie do końca kojarzyło gdzie jest, czemu się obudził i skąd cała nasza uwaga skupiona na nim.
Pogniewali się z regalikiem. Na razie jedno unika drugiego a Mauryś śpi na dużo bezpieczniejszym drapaku.
Rozumiem to, nie raz straszna i podstępna grawitacja dopadła księżniczkę Koki i ściągnęła ja z półki na książki gdzie Koki jeszcze się mieści pod warunkiem że połowa kota wisi poza półką.
OdpowiedzUsuń