środa, 26 czerwca 2013

Ogródkowe sukcesy i nie tylko

Ogródkowe Sukcesy Maurycego

Maurycuś kochany jest zwolennikiem umiarkowanego ruchu na świeżym powietrzu. Generalnie większość czasu na dworze spędza wylegując się w krzakach, szpiegując sąsiadów, sporadycznie urządza wielkie łowy na latające skrzydlate owady albo próbuje zagonić dziewczyny do zabawy. Ostatnio odkrył nową zabawę we "Wspinam Się Na Ogródkową Wierzbę".
Nie dalej jak wczoraj zainteresowany przycinaniem krzewów Rynio odkrył, że najwyższy z krzaków ma taki fajny słup do wdrapywania się pod parasolem gałęzi, prawie jak w ukochanym domowym drapaku. I to jeszcze słup (zwany przez niektórych pniem) biegnący w kierunku nieodgadnionej zieleni! I to w górę!
Nie myśląc wiele, co niespecjalnie nas dziwi, gdyż Rynio ma coś z Puchatkowego Tygryska - hopaj siupaj łupaj - cupaj  - wskoczył na wyżej wymieniony słupek pniem zwany. Potem się odbił i już prawie -prawie wlazł na drzewko...
Na drodze do sukcesu stanęło kilka czynników. Po pierwsze, po dwóch skokach Ryniowi rozpędu zabrakło, dodatkowo przydała by się jakaś poprzeczna gałąź do zaczepienia się łapeńką malutką - więc pęd ku górze został zahamowany.
Drugim niesprzyjającym czynnikiem była grubość samego pnia - dwuletnia wierzba  ma około 4 cm średnicy  i zbyt wiele podpory nie daje.
Wreszcie ostatnim czynnikiem, o którym niechętnie wspominamy jest sama grawitacja. Mały Rynio alias Maurynio ma troszeńkę nadwagi ;) Nie tyle by nie móc fruwać po metr do góry w łowach na robaki ale żeby się na cienkim pieńku utrzymać bez dodatkowych wsporników i z przyciętymi pazurkami utrzymać - to już tak.
Może za rok gdy wierzba podrośnie.. z kotami nigdy nic nie wiadomo ;)


Nocne łowy na robaki.

Kilka definicji, zanim jakiś desperat wyśle mi maila o niepoprawnej klasyfikacji organizmów żywych.
Terminem "robaki" określa się w hodowli Z Elfiego Lasu*PL wszystkie owady, pajęczaki i inne wielonożne stworzenia których bliższa klasyfikacja jest początkowo niemożliwa z racji na gwałtowne zainteresowanie kotów wyżej wymienionymi a ostatecznie niemożliwa z racji na połknięcie corpus delicti przez w/w koty bądź takie wymemłanie wspomnianego robaka w pyszczku, że trudno się kończyn doliczyć a o przynależności rodzajowej nawet nie wspomnę.

Wszystkie koty nasze ukochane polują na robaki.

Wszystkie używają unikatowych technik jak również na swój prywatny sposób do wyżej wymienionych łowów podchodzą.
Rubcia poluje na małe robaki. Najlepsze są albo niezbyt ruchliwe koniki polne albo nisko latające komary. Generalnie wszystko to, co  można łatwo złapać i z dużym powodzeniem dorwać w łapki. Wyjątkiem w szerokiej dziedzinie ułatwiania sobie łowów jest polowanie na duże uwięzione za szybą muchy za którymi Rubiś skacze jak oszalała próbując chwytać je łapkami i pyszczkiem. W tej akurat dziedzinie Rubiś ma konkurencję w Mauryniu.
Nefrycja poluje ze skradania się. Nie w jej stylu jest wymachiwanie łapami w powietrzu, no chyba że za jakąś wyjątkowo upartą i bzyczącą złośliwie muchą. Taką potrafi z uporem ścigać ganiając po całym mieszkaniu. Jednak Nefryt, kot będący mistrzem w Efektywnym Wykorzystaniu Energii woli poczaić się na robaki i szybkim i celnym atakiem zakończyć łowy.
Maurycy używa kombinacji wymienionych powyżej taktyk. Potrafi czaić się i skradać do upragnionej ofiary, potrafi też uganiać się za bzykającą ofiarą wymachując łapeńkami. Jedno i drugie robi wielkie wrażenie kiedy dziewięć kilo kotka ze stanu spoczynku wyskakuje na metr w górę albo rusza galopem. Przyznaję się że często usuwam robaki z domu, zanim kładę się spać żeby uniknąć tego, żeby Kruszynek w czasie łowów wskoczył mi na głowę.
Skuteczność:
Najskuteczniejszym łowcą domowym wydaje się Nefryt z tego względu, że unika 'chybionych' ataków. Precyzja i cierpliwość to największe zalety tej koteczki ;)
Drugi jest Rynio, gdyż rozmiary jego łapek i niezbita determinacja dają mu duża przewagę nad tym co fruwa, bzyczy i pełza po ziemi.

pzdr.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz