W sobotę mieliśmy wizytę potencjalnych opiekunów naszego maluszka. Malutka początkowo była mocno spięta - dyskrecja nie pozwala mi snuć podejrzeń czemu nasza koteczka jakże ufna i otwarta, zaczęła nową znajomość od niechęci.. może to wina nasza, jej matki a może niedoszłych jej opiekunów? To nie czas i nie miejsce na te rozważania.
Bastuś rozkręciła się jednak dość szubko, pozwoliła się sobą zajmować i bawić się ze sobą.. wszystko szło w kierunku udanej i owocnej adopcji. Cieszyliśmy się przede wszystkim tym, że znajdujemy dobry dom dla naszego kolejnego kociaka..
Aż tu nagle...
Pojawił się Rycy. Najpierw obejrzał naszych gości, pozaczepiał ich a na koniec rozsiadł się na wcale nie rzucającym się w oczy miejscu na wejściu do przedpokoju, napuszył się i zrobił słodką minkę (co akurat wychodzi mu naturalnie). O tak:
Rycy Złodziej Człowieków. |
Wiemy, że Maurycy małą kocha bo jest jedynym kotem, który chce się z nim bawić na jego zasadach. Dlatego przypisujemy mu działanie przemyślane, celowe i podstępne. On specjalnie zrobił to, co robi najlepiej, czyli wyglądał słodko, żeby mała została w domu. Zły Rycy ;P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz