poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Wakacje (bez kotów)

Naczelne człowieki ZEL naciskane szarą rzeczywistością dnia codziennego spakowały walizki i na nieomalże tydzień swoją kochaną hodowlą kotów (ostatnio to po prostu banda kotów a nie hodowla)  porzuciły, pozostawiając swoje ukochane futrzaki pod opieką osoby może i bez profesjonalnego podejścia ale z osobistym stosunkiem. 
Po powrocie zastaliśmy koty w dobrej kondycji, aczkolwiek z zastrzeżeniami. Ryś i Rubi przytyły. To że mała przytyła to cud, na razie jest to szczupak a 'la mangusta i jedzenie wpada w jeden koniec kota nie pozostawiając zauważalnych zmian w jej budowie. No może poza tym że robi się coraz większa.
Rubcia przytyła bo przystoi to kotkom w jej wieku z jej doświadczeniem życiowym i w jej stanie. Po wyprowadzeniu tylu ślicznych kociaków i kastracji troszkę ciałka jej nie zaszkodzi. 
Maurycy ani nie przytył ani nie zmienił się.. podobnież na początku obraził się na opiekunkę i odmówił wychodzenia na dwór, ja myślę że dla tak pozytywnie myślącego kocura była tyo przede wszystkim kwestia upałów. 
Dodam, że opiekunka kotów naszych notorycznie myli płci naszej bandy, np.Maurycy został kotką a reszta.. no cóż. Deneris została na pewno kocurem. Reszta dziewczyn też.
Chociaż myślę sobie że lepiej mylić płcie, bo wymaga to braku doświadczenia, niż imiona, bo dowodzi to braku zaangażowania.  
A Nefryt.. 

KOCIA TRAGEDIA W ZEL

Nefryt jest kotem odstawionym  przez "hodowcę" od matki prawdopodobnie gdy zaczęła przyjmować stały pokarm. Matka miała zapewne umówioną ważniejszą randkę (współczujemy rodzeństwu Nef). Nefryt jest kotem niezrównoważonym o zaburzonym poczuciu bezpieczeństwa, dodatkowo podejrzewamy że uważa nas wszystkich za koty. A o stanie jej zdrowia napisałem już prawie tyle co nasz dowowy wet w jej książeczce zdrowia. 
Nefryt jest głębokim uczuciem powiązana z autorem tego wpisu. Obdarza głębokim uczuciem i domaga się tego samego (oczywiście tylko wtedy gdy sama tego oczekuje).
Nefryt pierwsza odkryła nasz spisek polegający na porzuceniu kotów. Zwietrzyła go a ponieważ udawaliśmy, że nie widzimy jej oburzenia,  ukarała nas kiedy tylko wyjechaliśmy i nie wróciliśmy o oczekiwanej (przez nią) porze. Konkretnie to mnie, zostawiając koci "prezent", wyraz najwyższego oburzenia na podły sposób traktowania jej, na moim łóżku. Wiem, że to ona. Nie zadziałało więc po prostu czekała. 
Jak tylko wróciliśmy, domagała się głaskanka aż do bólu nadgarstka. Teraz wszystko wróciło do normy. Poza rozpuszczonym Rysiem, ale to osobna historia. 

Duży Ryś jako Mała Ryś.