wtorek, 19 marca 2013

Arwunia i Albercik na nowej drodze życia

ARWUNIA I ALBERCIK 

W dniu wczorajszym tj. 18 marca opuściły swój dom rodzinny i postanowiły zamieszkać z nową rodziną. Obiecały pisać ale musiały naciągać fakty ponieważ zawsze były pędzone z klawiatury. Życzymy im szczęścia, zdrowia i samej pomyślności a ich nowym właścicielom tego samego oraz cierpliwości dla małego żywego sreberka Arwuni i podstępnego intelektualisty Albercika.

Chociaż już nie są z nami, nadal kochamy ja jakby były częścią naszej rodziny. ;)








czwartek, 14 marca 2013

Pewne nie cierpiące zwłoki sprawy.

OFFTOPIC

Dziś nasz mały blog zanotował 200 wyświetleń! Może to niedużo ale dla mnie robi to ogromne wrażenie. Mam nadzieję że odwiedziny generują  stale te same osoby a nie moja siostra odświeżając stronę ;P 
Póki hodowla się rozwija .. myślę że i blog trwać będzie. 

Kilka rzeczy o których powinieneś wiedzieć zanim przygarniesz planowo kota

Jest 1k teorii i porad na ten temat, pozwolę sobie podsumować uwzględniając własne spostrzeżenia.

1. rzeczy które kupujemy do kota, żeby kot czuł się dobrze
Kupujemy drapaki, kuwety, poduszki, posłania... a co na to koty?  Kot jest zwierzęciem skomplikowanym więc założenie że będzie z nich korzystał w oczekiwany przez nas sposób jest na wyrost optymistyczne.
Drapak jest na szczęście najtrudniejszy do kociej nadinterpretacji. Drapaki są przystosowane do tego by się na nie wspinać bądź wylegiwać się na nim. O dziwo podstawowa dla nas funkcja drapaka bywa zreinterpretowana, gdyż koteczki nasze kochane mogą zamiast ostrzyć pazurki na meblu do tego przeznaczonym znaleźć ciekawsze i na pewno lepsze do tego celu wykładziny czy inne poduszki.
Kuweta
Kuweta chyba opisania nie wymaga, istotne może być to, co ją wypełnia oraz czy jest otwarta czy nie. Spora część kotów szanuje swoją prywatność do tego stopnia, że odmawiają korzystania z kuwety otwartej. Z drugiej strony część kotów odmawia (łagodne sformułowanie oznaczającą wściekłą wojnę o to czyja racja zwycięży.. my ludzie mamy w tej wojnie że się tak wyrażę przes**ne :P) korzystania z kuwety z zamkniętymi drzwiczkami. Kompromis zawrzemy z kotem kupując kuwetę którą można re-konfigurować w zależności od potrzeb naszego ulubieńca. 
Posłanie.
Posłanie służy do spania bądź wylegiwania się. Wybór posłania wydaje się wyjątkowo istotny biorąc pod uwagę ile procentowo czasu koty spędzają wylegując się. I tu niestety mamy rozjazd naszych i kocich oczekiwań. Wydaje się że od wygody samego posłania istotniejsze jest jego położenie strategiczne. Kot musi mieć wygodnie (kocie "wygodnie" rozumiane jest inaczej niż ludzkie - Maurycy na przykład kocha spać zwinięty w kłębek w misce), ciepło (my się gotujemy a kot leniwie przeciąga...) bezpiecznie i najlepiej żeby jeszcze nie był skazany na towarzyską banicję, czyli ma wiedzieć co się dookoła niego dzieje. Przy wyostrzonych kocich zmysłach tą ostatnią cechę realizuje praktycznie dowolne miejsce w domu z którego słychać otwieraną lodówkę. Reasumując: niezależnie od tego ile czasu spędzimy na wyborze Właściwego Posłania, jeżeli postawimy je w niewłaściwym miejscu  niezależny kot zignoruje miękką gąbkę, polarowe kocyki i plusz na rzecz czegoś tak prozaicznego jak nasze łóżko, które z reguły realizuje większość wymienionych oczekiwań.

2. rzeczy które mamy już w domu kiedy kupujemy kota.
Kot jest zwierzęciem niezależnym, nawet te największe pieszczochy które bez nas dostaną depresji (głaski dla dewonków) mają własne zdanie na temat ich traktowania oraz przestrzeni jaka je otacza. My, ludzie na zasadzie społecznej umowy rozstawiamy dookoła siebie przedmioty czasem zbędne, czasem wręcz szkodliwe z kociego punktu widzenia.  Nie dziwmy się więc, że kot swoje otoczenie dopasowuje do siebie jak tylko potrafi.
Omówmy podstawowe problemy kociego otoczenia.
Meble.
Generalnie nadają się do wspinania, kot domowy po swoim przodku odziedziczył przekonanie że im wyżej tym lepiej. Przynajmniej większość kotów tak ma. Zestawianie kota z mebla na który wspinać się nie może to taktyka pracochłonna i przynosząca jedynie sporadycznie rezultaty. Kot pod naszą nieobecność i tak zrobi co będzie uważał dla siebie za najlepsze.Możemy dość łatwo nauczyć kota nie wspinania się na rzeczy kiedy my na to patrzymy.. ale czy o to chodzi?  Jedyna skuteczna rada ukrócenia tych eksploracyjnych pasji to fizycznie je uniemożliwić. Poprzestawiać meble by skakanie z jednego na drugi było niemożliwe, pozastawiać strategiczne miejsca pudełkami/książkami/czymkolwiek innym trudnym do przesunięcia. I jako alternatywę zorganizować właściwe miejsce do wylegiwania. W ten sposób mimo porażki w walce z kotem zachowamy twarz ("leżysz tam gdzie Ci wskazałem")
Ciasne miejsca
Dla posiadaczy kotów tragedia. Dla niektórych mniejszych kociaków też. Koty zakładają zapewne że większość ciasnych przejść kończy się bezpiecznym miejscem albo nagrodą - nic bardziej mylnego. Użyjmy wyobraźni, zastanówmy się gdzie nasz kociak będzie w stanie łeb przecisnąć, następnie użyjmy jeszcze więcej wyobraźni i ODETNIJMY MOŻLIWOŚĆ wpychania się w dziwne miejsca. Wpychanie się w ciasne przestrzenie jest szkodliwe dla kotów i naszych relacji z nimi, nawet jeśli dzięki niemu dowiemy się więcej na temat stolarki.
Wiszące przewody.
Koty dzielimy na gryzące przewody i przewodów niegryzące. Pierwsza kategoria to wszystkie prawie bez wątpienia małe kociaki. Druga to spora część dorosłych kotów dla których gryzienie przewodów jest albo nudne albo nie przynoszące korzyści. Najbardziej narażone są swobodnie wiszące kable - nie muszę chyba nikogo przekonywać o szkodliwości ich gryzienia. Te leżące są sporadycznie narażone na szarpanie łapą przy zabawie. I co robić? Technik jest kilka. Przy dużym natężeniu małych kotków w naszym otoczeniu rezultaty przynosi izolowanie kabli kilkoma warstwami barwnej taśmy izolacyjnej. Jeżeli użyjemy kilku kolorów, efekt może być para-dekoracyjny. W grę wchodzi też przejście na technologie bezprzewodowe (o ile nie mamy antenek o które można się czochrać) albo najlepsze jak zawsze chowanie rzeczy. W domu pełnym kotów rację mają tunele na przewody ;P.
Otwierające się drzwi
Za otwartymi drzwiami kot ma dostęp do rzeczy, których mu odmawiamy. To taki koci zakazany owoc. Karanie kotów jak zwykle przynosi mierne rezultaty. Na szczęście otwieranie drzwi nie jest czynnością naturalną dla kotów, innymi słowy zanim wpadnie jak otworzyć, musi zaobserwować że w ogóle jest w stanie. Proces może trwać całe życie kota bądź pół dnia, jeżeli mamy do czynienia z egzemplarzem zaradnym, silnym i inteligentnym.
Mamy szczęście jeżeli nie skojarzy otwierania drzwi z klamki ;) rada na koty otwierające drzwi? Stosowanie zamków. Problem jest taki, że te skuteczne na koty są również niewygodne dla nas (klucze, kłódki) a te proste dla nas mało skuteczne... ale przecież kociak droczy się tylko z nami kiedy po raz n-ty wyciągamy go z szafy, nie zrobił tego po to by poniszczyć, prawda?
Małe Leżące Przedmioty
Małe leżące przedmioty to wszytko to, co w naszej naiwności pozostawiamy nie przymocowane na stałe do mebli za pomocą gwoździ, wkrętów, taśmy klejącej bądź kleju a co w swojej naiwności pozostawiamy w zasięgu aksamitnych łapek naszych kociaków. Mówię o całkiem szerokim zakresie przedmiotów od piór wiecznych zaczynając poprzez telefony komórkowe po rzeczy całkiem poważnych rozmiarów jak kwiatki w ujęciu "zrzuć mnie" a nie "zjedz mnie" kończąc.
Innymi słowy przedmioty które z bliżej niejasnych powodów chcielibyśmy mieć stale pod ręką, szczególnie drobiazgi którym kontakt z kotem i grawitacją definitywnie może zaszkodzić.
Zasada jak powyżej. PO pierwsze: odcinać dostęp. Szafki, pudełka, szklane drzwiczki będą cudownym rozwiązaniem problemu do czasu aż kot nie dojdzie do wniosku, że umie je otwierać (patrz hasło "otwierające się drzwi") albo nie dojdzie do wniosku, że może zrzucić wszystko kompleksowo. Badania wykazują, że o ile zrzucanie Małych Leżących to działanie celowe o tyle zrzucanie tych większych to działanie niezależne od woli kota... taki wypadek przy brykaniu.
Po drugie... odciągnięcie uwagi kota. Rzućmy mu coś do zabawy/zjedzenia kiedy będzie próbował po raz setny zrzucić nasz ukochany smartfon. Może zapomni że chciał ;) Może nawet zmieni zainteresowania?
Karanie może przynieść tylko negatywne rezultaty dla naszej relacji, albo sprawić że kot nigdy przenigdy nie zrzuci nic ze stołu.. dopóki wie że na niego patrzymy.

Podsumowując: żyjąc pod jednym dachem z kotem uczymy się sztuki kompromisu. Z reguły ten kompromis oznacza, że uznajemy za własne pomysły naszego kota.
Na nic zdadzą się krzyki, rozmyślne kary - wyjdziemy w kocich oczach na niestabilnych psychicznie wariatów którym w najlepszym wypadku najlepiej zejść na jakiś czas z oczu aż im przejdzie, w najgorszym za wszelką cenę unikać kontaktu a próbę karać gryzieniem i wściekłym drapaniem.

 Powyższy pseudoporadnik ma zastosowanie pomocnicze, opisane w nim zachowania kotów mogą i odbiegają od powszechnie uznawanych kocich standardów... o ile w ogóle coś takiego jak standardy istnieje w przypadku kotów. Spostrzeżenia autora zastosuj w domu na swoim kocie tylko na włąsną odpowiedzialność.

A kociaki rosną ...

Kociaki rosną jak na drożdżach

A konkretnie jak na karmie dla kociaków z dodatkiem Oleju Z Łososia który ostatnio uwielbiają zwłaszcza nasze niejadki, Arwunia i Aragorn ;)
Danych cyfrowych aktualnych nie posiadamy niestety ale kociaki z jednoręcznych robią się zdecydowanie dwuręczne: jedną dłonią już utrzymać się ich nie da.
Nowa ulubiona potrawa: galaretka.

Szczepienia pt 2.

Dziś tj. 14.03 odbyliśmy drugą turę szczepień. Poszło w miarę gładko pomimo tego, że Albercik wiercił się i kręcił w wyniku czego skaleczył się ociupinkę igłą. maluch oczywiście nie zauważył, potem tylko Arwunia zauważyła dla odmiany to, że pan weterynarz czymś dziwnym posmarował braciszkowi plecy.
Jesteśmy gotowi do wyruszenia do nowych domów ;)

Adopcja czyli...

Wypłynął ten problem w związku z pytaniem pewnej osoby zainteresowanej wstępnie zakupem Aragorna.
Czemu hodowcy i w ogóle miłośnicy kotów twierdzą że adoptują nowego pupila zamiast twierdzić że go kupują? Po pierwsze: Kupować można worek ziemniaków a nie żywe i czujące zwierzę, zwłaszcza jeżeli dotyczy to stworzenia o tak skomplikowanej psychice jak u kota.
Po drugie: 'normalny' kociarz... normalny jak na standardy kociarstwa nie kupuje kota tylko powiększa rodzinę. A członka rodziny się nie kupuje tylko.. adoptuje do rodziny.
Stąd "koty do adopcji" po kociarsku to "koty na sprzedaż" w rozumieniu szarego nieposiadacza kota.

poniedziałek, 11 marca 2013

Sztuka kopania czyli Nauczanie początkowe cd.

Maluchy zaczęły korzystać z kuwety prawie od momentu kiedy zaczęły dostawać stały pokarm. Początkowo był to serek naturalny, z czasem mus mięsny dla kociaków. Kuweta początkowo stała wewnątrz porodówki, potem wylądowała obok niej. Kociaki starały się jak mogły trafiać do kuwety, początkowo każde miejsce na którym rozsypany był żwirek drewniany oznaczało kuwetę. Załatwiały więc  swoje potrzeby w kuwecie, stojąc łapkami w kuwecie ale tyłkiem poza nią czy wreszcie w stosikach wykopanego z kuwety żwirku. Poza Kuwetą.
Mądrzały i się uczyły.
Uczyły się niestety jak wszystkiego co najgorsze (;P) od matki. Kopania.
Chwila na temat czystości w hodowli. Najstarsza Nefryt poza tym że poza sezonem ogródkowym korzysta tylko z najwyższej jakości i najdroższego żwirku a w sezonie w ogródku zakopując wszystko czy to w korze sosnowej czy w ziemi, z reguły zagrzebuje wszystko tak by sobie łapek nie pobrudzić. Trwa to długo i przynosi dość mierne rezultaty bo nie do końca zagrzebuje. Rynio zakopuje swoje kupska bardzo dokładnie czy to w wielkim stosie żwirku czy to w zniwelowanym stosie żwirku. W każdym razie nie sposób NIE ZNALEŹĆ miejsca gdzie się załatwiał . Rubi... Rubi zakopuje swoje kupska energicznie rzucając żwirkiem na prawo i lewo. Zakopuje swoje dzieła oraz najbliższą okolicę. Przy odrobinie szczęścia potrafi zasypać pół łazienki ;P
Kociaki częściowo naśladują matkę. Nie mają wprawy w rozsypywaniu żwirku i być może nigdy jej nie zdobędą. Ale żenią się z kuwetą dłuuuuuugo doprowadzając właściciela do rozpaczy.. zwłaszcza gdy taki właściciel stara się kuwetę sprzątnąć.

Arwunia mały pieszczoch.


Arwunia nasza kochana uczy się od Nefryt. Trudnej sztuki molestowania człowieków poprzez włażenie im na szyję. Potrafi dwoma skokami (Auć!) wbić się na ramię a potem tym swoim przesłodkim pyniem zaczepia , tuli się, daje buzi. Lubi siedzieć na ramionach. Ciepło, miło i dużo widać, I co najważniejsze: bezpiecznie od podstępnie napadającego rodzeństwa. Wada? te skoki na plecy... Pazurki ma przycięte ale prawie półtora kilo kociaczka troszkę potrafi zaboleć ;|

A braciszkowie na kolankach się pokładać uwielbiają. Jak na devona przystało ;)


Niedziela na wystawach

Niedziela na wystawie WCF w Warszawie. Jedziemy bez kotów bo dzieciaczki za małe, Matka Kotów alias Koza O Tysiącu Młodych czyli Rubi w samym środku rui a Maurycy nadal nielegalny w naszej organizacji. WCF nie uznaje syberyjskich colorpoint za Neva Masquarade czyli za odmienną rasę a my hodowlę mamy w PFA. Czyli trzeba przerejestrować, ale na drodze stają a to kociaki, a to brak własnej chęci a to czasu..
Więc zajeżdżamy sobie na Koło, zaparkowaliśmy pod samym wejściem ale zanim znaleźliśmy wejście obeszliśmy całą halę dookoła.
W środku.. koty! Cała banda, w tym kuzyni po ojcu naszych dzieciaczków oraz znajomi z innej hodowli. Wymiana doświadczeń, sukcesów i planów a potem kupujemy: 2 lizaczki z których połowa ceny idzie na bezdomne zwierzaki i Małą Myszę z Kocimiętką. Wracamy do domu.
Maurycy czai się przy torbie - może mamy coś dla niego? Myszą bawił się z 3 minuty, zanim Aragorn z braciszkiem mu ukradli. Pół godziny później Mysza już bez ogona odnalazła się w sypialni. Śledztwo nie wykazało które zeżarło ogon.
Rubcia jak wspomnieliśmy, kocura szuka. Wszędzie, poczynając od Maurycego który wreszcie może się (z) nią bawić a na przedpokoju kończąc. Jak będzie dalej szukać, wyć itp pewnie wyląduje ze wszystkimi wygodami w przedpokoju. Ze wszelkimi poza innymi kotami.


środa, 6 marca 2013

Nauczanie Początkowe

Nauczanie Początkowe

Podobnież kocięta uczą się obserwując swoją matkę. Ogólnie rzecz ujmując to prawda. A co jeżeli matka jest nierozgarnięta i nie za bardzo wie co ze swoim przychówkiem ma robić? I kiedy zamiast zajmować się zabawą z kociakami szuka ich bądź próbuje przekonywać je bezskutecznie gadaniem żeby jej słuchały?

Od tego mają wujków i ciocie ;P
Rubcia nasza kochana która wczesne dzieciństwo spędziła w ograniczonej powierzchni w towarzystwie matki i rodzeństwa a resztę z białą socjopatką, za bardzo ogarnięta w opiekowaniu się własnym przychówkiem nie była. Z pomocą przyszły inne koty.
Kiedy kociaczki były malutkie, rolę zastępczej matki pełniła Nefryt. Kociaki robiły to, co Nefryt kochała najbardziej: wylegiwały się w cieple. Narodziła się tam pierwsza wielka relacja między kociakami a dużymi kotami, otóż Aragorn zapoznał się ze swoją wielką mentorką, bo nikt lepiej niż Nefryt nie potrafi się wygrzewać i wylegiwać. Potem uczyła je dalej, przede wszystkim zabaw w gryzienie i kangurki, a poza tym zaawansowanych technik przymilawczych. To dzięki Nefryt Arwunia umie wspinać się na ludzi, rozkładać na ramieniu i mrucząc domagać pieszczot. I w ogóle być przesłodkim potworem ;)
Kociaki podrosły i okazało się że w zaawansowanych relacjach matka-dzieci zabrakło jeszcze więcej umiejętności. Na przykład: Rubi do tej pory zamiast pokazywać sygnały zrozumiałe dla kociąt (słynny kiwający podniesiony ogon) gada i marudzi do nich. My nie kojarzymy o co jej chodzi a co dopiero kocięta? Zamiast tego nauczyły się podążać za Maurycym, który często powoli chodzi kiwając końcówką podniesionego ogona. Jak matka ;)
Stąd xywa Mamorycy ;)
Nauczył je też zaawansowanego bawienia się w ganianie po podłodze z naddźwiękową szybkością, zaawansowanego polowania, skakania po drapaku i ściągania  narzuty z sofy w salonie.
Pewnych zaawansowanych technik miauczenia  także się nauczyły od starszych. Arwunia miauczy jak Maurycy, Aragornowi zdarza się gadać jak Nefryt a wszystkie razem naśladują gadanie Rubi.
Cieszy.. o ile nie jest zwielokrotnione bandą gadających kociaków.
O ile zauważyliśmy od matki uczą się tylko najgorszych rzeczy jak Zaawansowana Technika Rozkopywania Żwirku Na Pół Łazienki.
Kradnięcia zwłaszcza chusteczek.

cdn

poniedziałek, 4 marca 2013

Operacja Kotlecik

Operacja kotlecik

Wyniesionym z domu przyzwyczajeniem Maurycunia jest inspekcja przynoszonych do domu siatek z zakupami. A nuż się jakaś nereczka czy inna rybka smakowita dla koteczka zapodzieje?
W sobotę wieczorem w zakupach znalazł się kawałek schabu bez kości. Oczywiście Maurycy zainteresował się świeżym mięskiem więc ruszyło nas sumienie i postanowiliśmy się podzielić. Schabik pokrojony w kosteczki wylądował na misce i wtedy ruszyły kocięta.
A konkretnie Albercik Freeqson i Panna Wybredna Arwunia Freeqsdottir. Maurycy wąchnął sobie i się odsunął czy raczej został odsunięty przez wyżej wymienioną parkę, Kawałek schabu zniknął w kilka chwil.
Maluchy gryzły, łykały z determinacją nie spotykaną dotychczas przy jedzeniu innej karmy...
Malutcy mięsożercy ;p





Odrobaczenie pt2.

Dziś dzieciaczki pojechały na drugie  odrobaczanie. Razem z matką, a przyznać trzeba że transporter z czterema kotkami robi się coraz bardziej ciężki. Przed odrobaczaniem zostały zważone i tak: Aragorn około 1300 gram, czyli 1,3 kilo kocura. Albercik 1,3 kilo kocura, tylko Księżniczka Arwunia Freeqsdottir waży 1 kilo 250 gram. Albercik narzekał na ważenie a następnie opluł rodzeństwo środkiem na odrobaczenie.  Aragorn przyjął lekarstwo z lekkim oporem ale jego siostra która od najmłodszych lat pluła sztucznym mlekiem, która do tej pory strzela fochy na niektóre rodzaje pożywienia przełknęła bez problemu. Dumni jesteśmy. W ten sposób dzieciaczki zrobiły kolejny krok do Nowego Domu;)




offtopic

Offtopic

jedną z naczelnych zasad publikowania bloga jest regularna częstotliwość publikowania wpisów. Dotyczyć to powinno zapewne również i tego bloga, będącego pewnego rodzaju kroniką hodowli devonków naszych kochanych.. czemu nie uważam, że zawaliłem?
Ciężko czasem znaleźć motywację do pracy mad blogiem kiedy RL czyli świat fizycznie namacalny domaga się uwagi a niestety ma on tutaj priorytet.
Czasem też wydarzenia wymagające koniecznego zanotowania zdają się tak ulotne że się ich opisać nie nadąży.. że nawet o obfotografowaniu nie wspomnę. Mogę czytelników prosić co najwyżej o wyrozumiałość..i pewnie znowu kiedyś zacznę epatować swoim ego ;P
D.